Oparłem się i pogłaskałem łeb wilka przy mojej nodze.
-Będziemy mieli gości. Anę już znasz. Przyjdzie z nią Elena.- powiedziałem spokojnie. Białowłosy wciąż mi się bacznie przyglądał. To przykre, że dalej myśli, że planuję na niego zamach. Westchnąłem cicho i spojrzałem na Tenebris'a, który zajadał się swoim gnatem. Przynajmniej on mi ufa. Po chwili do moich uszu doszło pukanie (pewnie Eleny), a następnie odgłos silnego uderzenia (na stówę Any). Wstałem i poszedłem do drzwi, zostawiając Carreou pod opieką wilka. Nie myliłem się. Za drzwiami stał nie kto inny, jak Ana i Elena.
-Zapraszam. - powiedziałem odsuwając się nieco, by dziewczyny mogły wejść. Nasza trójka przeszła do jadalni i zajęła wyznaczone miejsca. - A więc to ty jesteś tym nieznajomym?- spytała nieśmiało Elena, patrząc na siwka.
- To Carreou. Carreou Sherwood. - odparłem. Białowłosy zabrał się za jedzenie dopiero, gdy zobaczył, jak pełny widelec ląduje w ustach brunetki.
- Co ci się stało? - zapytała Eli, widząc moje dłonie.
-Nic takiego. Słyszałem, że zostałaś zaatakowana.- odparłem wymijająco, mimo że i tak planowałem poruszyć temat samotnych wycieczek dziewczyny.
-Tak, w szklarni. - Elena spuściła wzrok.
-Nie powinnaś chodzić sama, a w dodatku bez broni.- mruknąłem tonem wszechwiedzącego starszego brata.
-Nie byłam sama, tylko z Mikasą. - zaprotestowała dziewczyna.
-Jak nauczy się strzelać z Kałacha, to uznam ją za obstawę. - spojrzałem z powagą na twarz Eli.
-..Przepraszam..- widocznie czuła się winna.
-Nie przepraszaj, tylko więcej tego nie rób.- powiedziałem, po czym uśmiechnąłem się pocieszająco do niebieskowłosej. Po kolacji, poszedłem z Aną do gabinetu.
-Anioł?- zapytała od razu.
-Człowiek. Mówił, że szukał jedzenia. - odparłem.
-Co z nim zrobimy?- brunetka zawinęła ręce na piersi.
-Może zamieszkać ze mną. Resztę zostawiam tobie... Zamierzasz go przyjąć do ekipy? - oparłem się o biurko i spojrzałem na dziewczynę.
<Ana?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz