wtorek, 27 lutego 2018

Od Carreou do Any Black

Kiedy wszedłem między pierwsze budynki w towarzystwie jakiegoś podrzędnego anioła, ponownie poczułem się, jakbym wszedł do stodoły. Dosłownie. Opustoszałe budynki były brudne oraz zniszczone, a na drogach znajdowały się rozkładające zwłoki. Pokręciłem nieznacznie głową i machnąłem skrzydłami, aby choć trochę odgonić stęchłe powietrze od moich nozdrzy. Według zwiadu, przebywała tu jeszcze grupa ludzi, jednak nie było wiadomo, czy byli to nomadzi czy mieszkańcy. Wszystko jedno, boski plan musi zostać wypełniony do końca. Zerknąłem kątem oka na anioła, dzierżącego w dłoni włócznię. Wybrałem go, ponieważ nie byłem do niego zbyt przywiązany, więc nie ubolewałbym nad jego stratą. Zwłaszcza, że region, w który się zapuszczamy, był nazywany przez Edeńczyków "Vallis Mori" - Dolina Śmierci. Tutaj zdarzało się najwięcej napaści na oddziały, które poszukiwały ocalałych po pierwszej fazie Apokalipsy. Uśmiechnąłem się na wspomnienie egzekucji "powstańców", którą osobiście nadzorowałem. Uczucie temu towarzyszące było prawie że ekstazą, nie tylko dla mnie. Takie wydarzenia pozwalają ukoić nasze żądze, lecz nie na długo. Nie sądzę jednak, aby komukolwiek to przeszkadzało. Polowania na ludzi były niemal tak ekscytujące, jak sport.
Anioł u mego boku nagle zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać, więc zrobiłem to samo. Ktoś przechodził po gruzach, czy wręcz skradał się. Poklepałem towarzysza po ramieniu.
- Wiesz, co robić. - powiedziałem, nim ukryłem skrzydła i wszedłem do środka starego wieżowca. Zająłem miejsce przy wybitym oknie, skąd miałem dobry widok na plac oraz mojego małego wojownika, Ciekawe, czy poradzi sobie z ludźmi. Taki mały test, jeśli można to określić takim mianem. Młodzieniec sprowadził z nieba piorun, który oplótł jego włócznię.
- W imię Najwyższego Pana w Niebiosach, nakazuję ci, ludzka istoto, opuścić ukrycie i poddać się! - zagrzmiał, wznosząc broń, aby zaprezentować swą potęgę. Skrzyżowałem ręce na piersi i oparłem się o mur.
- Bez popisów. - mruknąłem pod nosem, nieznacznie unosząc kąciki ust. Zanosiło się na niezły pokaz. Przez dłuższą chwilę się nie działo, co sprawiło, że zacząłem mieć podejrzenia, że anioł się pomylił (on, nie ja. To zawsze jest ich wina). Miałem już schodzić na dół, kiedy ciszę przeszył huk wystrzału. ptaki na pobliskim drzewie poderwały się wystraszone, przysłaniając swymi czarnymi ciałami słońce. Opuściłem spojrzenie na pobratymca. Młodzieniec został trafiony w bark, przez co musiał wziąć włócznię do słabszej dłoni. Wycelował nią w miejsce, gdzie prawdopodobnie znajdował się napastnik i przyszykował się do rzutu. Kolejny pocisk musnął jego szyję na tyle głęboko, że skóra oraz tętnica została uszkodzona. Złota krew trysnęła na niebieską koszulkę anioła, który zachwiał się i zaczął regenerację. Na nic się to nie zdało. Spomiędzy stert gruzu wyskoczyła jak strzała dziewczyna i wbiła w jego kark ostrze myśliwskiego noża. Była zwinna, poruszała się pewnie, a cios został wykonany z precyzją. Spojrzałem, jak zwłoki anioła upadają na asfalt, a następnie rozpadają się w proch, pozostawiając za sobą jedynie zwęglony szkielet. Ludzka samica otarła ostrze noża o trawę i przeszukała torbę przeciwnika, znajdując tam jedynie edeńskie leki. Wzięła je jednak, przedmioty przekładając do kieszeni. W pewnym momencie rozejrzała się. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na długą, pełną napięcia chwilę. O ile nie była medium czy czymś podobnym, nie mogła poznać, kim jestem. Na wszelki wypadek zmieniłem Osirisa i Diarmada w dwa pierścienie. Dziewczyna zarzuciła ciemnym warkoczem i wykonała zapraszający gest dłonią. Posłusznie zszedłem na parter i stanąłem w bezpiecznej odległości od zabójczyni.
- Czy to był anioł? - spytałem, chcąc jak najlepiej odegrać rolę zagubionego człowieka.


<Ana?>

wtorek, 27 lutego 2018

Nowy wśród Aniołów!


wtorek, 27 lutego 2018

Nowa wśród ludzi!

© Halucynowaa | WS | X X X