wtorek, 8 maja 2018

Od Carreou CD Any i Jace'a

Poczułem, jak zaciska na mojej szacie swoje dłonie. Niczym dziecko, które poszukuje ciepła ze strony rodzica. Jak kochanka obejmuje ukochanego po długiej rozłące. Jak stęskniony wędrowiec, rzucający się na kolana przed drzwiami domu. Jak dusza, gdy widzi ramiona Śmierci.
I o czym ja tak naprawdę mówię?
Wzmocniłem uścisk, zmieniając pozycję chłopaka tak, że i jemu było wygodniej, i ja się nie męczyłem. Wygrana sytuacja.
Ana wyglądała, jakby odpuściła, więc bez słowa ominąłem ją, podnosząc dumnie podbródek.
Wyszedłem na dwór, a wiatr i ciepłe promienie słońca złożyły na mym policzku delikatny pocałunek.
Uniosłem więc kącik ust, po czym skierowałem się w stronę drzew. Obrałem las za cel, gdyż ten wydawał się być lepszym miejscem na wybudzenie niż zatęchłe, zakurzone pseudo - mieszkanie Jace'a, do którego wolałbym wracać jak najrzadziej się dało.
Ostatecznie, osunąłem się po pniu drzewa na trawę w bardziej nasłonecznionej części polany, wziąłem głębszy wdech i zerknąłem na Jace'a. Chłopak skrzywił się nieco, gdy zagubiony promień opadł na jego twarz i otworzył oczy. Od razu przywitałem go uśmiechem.
- Witaj, Jace, wśród żywych.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X