poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Od Carreou cd historii Any i Jace'a

Gdy tak klęczałem na iście brudnej, jak ludzka rasa, podłodze, z samcem w ramionach, zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie mam zaburzenia osobowości.
Temat może niezbyt ciekawy do przemyśleń, ale potrzebny.
W końcu, zaledwie rano myślałem o chłopaku w kategoriach kogoś, kto być może mógłby być na moim poziomie, a teraz znowu był jedynie samcem.
Coś tu mocno nie pasowało w tej układance.
Chciałbym móc wyjaśnić te wszystkie zmiany, jakie zachodzą w moim ciele i umyśle zwykłym zaburzeniem osobowości. W duchu bałem się przyznać, że po prostu się staję bardziej ludzki. Bardziej, niżbym chciał być.
Poprzez obserwacje osób, jakie się przewijały w ostatnim czasie, wokół mej osoby, zrozumiałem, że te dziwne ukłucia w okolicy serca, myśli, uśmiechy, nagłe impulsy w mózgu, to emocje. Zaczynałem odczuwać emocje. Jak człowiek. Jak jeden z tych, na których polowałem. To nie przystoi archaniołowi, po prostu nie. Koniec dyskusji.
- Jace.. - wyszeptałem wbrew sobie, gdy ta nowa, rosnąca na sile część osobowości, przejęła władzę nad anielską osobowością. Zacisnąłem szczęki, opuściłem powieki, próbowałem się powstrzymać. Zignorowałem te spojrzenia Any, zapewne zastanawiającej się, co robię. Dlaczego drżę. Dlaczego zachowuję się w ten, a nie inny sposób. Chciałem krzyknąć, żeby nie patrzyła na nas. Bo Jace może by tego nie chciał.
Nas
To słowo było jak miecz, wręczony w dłonie nowego Carreou.
Gdy w moim sercu toczyła się walka, ja opiekuńczym gestem, jak kiedyś składałem mojego pierwszego ludzkiego podopiecznego do snu, podniosłem bruneta, przytuliłem do swojej piersi i wstałem. Dziewczyna zacisnęła dłoń na broni.
- Gdzie go zabierasz? - Spytała surowym tonem, stając przy wyjściu. Była niezwykle zaborcza jak na swój wiek, który, jak sobie sprawę zdawałem, być stosunkowo niewielki, oraz miała smykałkę do bycia przywódcą. W tym momencie, nie myślałem o konsekwencjach, tylko o dobru Jace'a, którym musiałem się zająć i to jak najszybciej.
- Odsuń się. - Powiedziałem, stając przed brunetką. Nie zareagowała. Spojrzała mi jedynie głęboko w oczy. Odwzajemniłem te spojrzenie, nie chcąc dać za wygraną.
Długo mierzyliśmy się wzrokiem, jak dwa głodne psy przed walką o kawałek kości. Byłem gotowy już siłą odepchnąć Anę, gdy poczułem ruch w swoich ramionach.
 Opuściłem spojrzenie na chłopaka, budzącego się, wracającego do żywych. Przyciągnąłem jego głowę do swojego barku, ukrywając twarz Jace'a w swoich włosach.
- Mówię po raz ostatni, Ana. Odsuń się. Muszę zanieść go do domu, jak najszybciej się da.

<Anyone?>

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X