poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Od Jace'a cd historii Carreou i Any

Ciemność. Jedyne, co mnie otaczało. Obróciłem się kilka razy wokół własnej osi. Powoli, próbując dostrzec cokolwiek. Jeszcze nie wiedziałem, że za chwilę będę tego żałować.
Gdy oczy przyzwyczaiły się już do mroku, ujrzałem w dali czarny kształt. Na pewno nie był to człowiek. To coś przypominało bardziej nieudany eksperyment jakiegoś wariata w kitlu aptekarza. Zrobiłem mały krok w tył. Istota poruszyła się, jakby wyczuła mój ruch. Instynktownie znieruchomiałem. Potwór zaczął węszyć. Wiedziałem, że znalezienie mnie nie zajmie mi dużo czasu. Nie myliłem się. Istota odwróciła się w moim kierunku i zaczęła biec, wykorzystując do tego zarówno tylne, jak i przednie kończyny. Nie czekałem, aż ktoś do mnie zawoła "Biegnij, chłopie!" i od razu wziąłem nogi za pas.
Pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy zdawało się nie kończyć, w przeciwieństwie do mojej energii, która po kilkunastu dobrych kilometrach się wyczerpała. Wzrokiem szukałem jakichś przedmiotów lub miejsc, w których mógłbym się schować, wdrapać się na nie lub użyć ich do samoobrony. Na próżno. Było tam tylko to coś i ja. Nogi stopniowo odmawiały posłuszeństwa.
Wkrótce istota mnie dogoniła i powaliła na podłoże, przypominające czarną nicość, która nie wiadomo jakim cudem nad utrzymuje. Sam potwór był mieszanką człowieka (albo raczej ludzkiego płodu, rozwijającego się w tragicznych warunkach), pająka, skorpiona i rekina. Patrząc na tą buźkę z trzema rzędami zębów, zacząłem się zastanawiać, jaki jest skład zupek z puszki. Wiedziałem, że to coś nie było prawdziwe, ale skaleczone ramię wywoływało u mnie niepewność swoim pieczeniem.
Nagle w oddali rozbłysło słabe, białe światło, by następnie zacząć pochłaniać ciemność jak wygłodniały Tenebris kiełbasę. Istota rozziawiła paszczę z piskiem. Blask tworzył na jej kilkumetrowym cielsku oparzenia. Z miejsca, w którym pojawiło się światło po raz pierwszy wyszedł anioł. W dłoni trzymał czarny miecz. Długie włosy rozwiewał mu wiatr. Nie widziałem jego twarzy. Było zbyt jasno. Zamknąłem oczy, czując jak pieką od nadmiaru światła. Usłyszałem świst przecinanego powietrza, a następnie dwa odgłosy upadającego ciała. Spojrzałem na przepołowionego potwora, czując przy tym delikatny pocałunek na czole. Poczułem się senny. Bardzo senny.
***
Miałem wrażenie, że słyszę Carreou i Anę, ale jakby ze studni. Łeb bolał mnie niemiłosiernie. Zacisnąłem zęby i uczyniłem się jakiegoś materiału.

< Carreou?  Ana? Ktokolwiek? >

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X