poniedziałek, 5 marca 2018

Od Any cd. historii Eleny

Po tym, jak zostawiłam Jace'a z tajemniczym nieznajomym, postanowiłam zająć się przerwanym przez przybysza zajęciem - szukaniem zapasów i innych przydatnych rzeczy w rumowisku. Robienie tego bez obstawy zakrawało na idiotyzm, ale innej opcji nie miałam. Z resztą, jeśli postaram się nie zwracać na siebie uwagi i omijać patrole Aniołów, powinnam przeżyć tę eskapadę.
Idąc wytoczonym szlakiem (owszem, w brew pozorom chaos rumowiska nie był tak do końca niekontrolowany) otworzyłam magazynek mojego Desert Eagle, żeby się upewnić, ile naboi mi jeszcze zostało, choć doskonale znałam ich liczbę - marne trzy. Starałam się w miarę możliwości je oszczędzać, co jednak nie zawsze się udawało. Nieraz po prostu trzeba strzelić, żeby przeżyć.
Prawda jest taka, że nie strzeliłabym do białowłosego. Doprowadzona do ostateczności raczej poderżnęłabym mu gardło. Może i o tym nie wiedział, ale moja groźba przestrzelenia mu czaszki była tylko czczą pogróżką...
Ostatnio coraz częściej mi się to zdarzało. Mówiłam, że coś zrobię, choć w rzeczywistości nawet nie brałam tego pod uwagę. Możliwości, szczególnie materialne, w obecnym świecie były marne. To samo jeśli chodzi o moje stawianie na swoim. Zbyt często dawałam za wygraną...
Nagle kątem oka zobaczyłam rozbłysk światła... nie, to nie było światło elektryczne. Jakaś eksplozja? Tylko dlaczego niczego nie usłyszałam? Szybkim ruchem zamknęłam magazynek mojej broni i spojrzałam w kierunku, gdzie dostrzegłam owe błyśnięcie. I już wiedziałam, że stało się coś złego.
Szklarnia Eleny. 
Rzuciłam się biegiem w jej kierunku. Uznałam, że w tym wypadku elementem zaskoczenia będzie samo moje pojawienie się, więc nie ma co silić się na dyskrecję.
Podbiegłam do jednego z bardziej potłuczonych okien i nogą obutą w ciężkie martensy, wykożystując do tego zaledwie kilka kopnięć, usunęłam resztki szkła, żeby się zbytnio nie pokaleczyć. Niewiele myśląc wskoczyłam do środka.
Wylądowałam kilka kroków za samotnym Aniołem. Dobrze, że nie przyprowadził ze sobą znajomych, bo miałabym problem. Z jednym poradzę sobie z palcem w nosie.
Gdy tylko moje stopy dotknęły podłoża, uniosłam dłoń z Eaglem, wycelowałam (choć postronny obserwator mógłby uznać, że strzelam na ślepo) i ułamek sekundy później pociągnęłam za spust.
Kula przeszyła potylicę pierzastego przybysza. Nie zdążył się nawet odwrócić.
Kiedyś myślałam, że trudniej będzie je zabić. Jak widać, pozory mylą.
Przekroczyłam nad ciałem i spojrzałam w oczy wystraszonej Eleny, ściskającej w ramionach swoją kotkę.
- W porządku? - spytałam.

<Elena? Wejście smoka xD>

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X