piątek, 23 marca 2018

Od Jace'a do Any/Carreou

Znalazłem się w ciemnym pomieszczeniu. Rozejrzałem się po nim, starając się dostrzec cokolwiek. Nagle kilka metrów od mnie rozbłysło białe, oślepiające światło. Odwróciłem się w tamtą stronę. Zobaczyłem w tamtym miejscu Carreou. Był smutny. Ruszyłem w jego kierunku z zamiarem pocieszenia białowłosego. Droga jednak znacznie się wydłużyła. Zdziwiło mnie to. Niewiele myśląc, zacząłem biec. Odległość między nami nie chciała się zmniejszyć. Przyspieszyłem, wkładając w ten maraton wszystkie siły. Nie zamierzałem dać za wygraną.
Gdy między nami pozostał około metr odległości, byłem już wykończony. Mimo to starałem się utrzymać tempo. Wyciągnąłem przed siebie rękę, by przyciągnąć Carreou do siebie. Jednak gdy tylko musnąłem jego ciało, białowłosy uniósł się nad ziemią i zaczął znikać, jakby został rozwiany przez wiatr. Stanąłem jak wryty. Niczego w tym wszystkim nie rozumiałem. Zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu Carreou. Następnie dodatkowo zacząłem biec i wołać go po imieniu. Nagle usłyszałem odgłos uderzenia, któremu towarzyszył ból. Tak samo szybko wszystko stało się czarne.
*
Otworzyłem oczy z krzykiem. Zamknąłem się, gdy doszło do mnie, że leżę na podłodze. W swoim salonie. Zrobiło mi się głupio. Idiotyczny sen. Przeczesałem palcami włosy i podniosłem się z paneli. Od razu ruszyłem do sypialni, by się upewnić, że u Carreou wszystko w porządku. A jego tam nie było. Poczułem, że robię się blady. Szybko przeszukałem cały dom. Nigdzie nie znalazłem ani jego, ani żadnej informacji. Tenebris poderwał się z miejsca, wyczuwając moje zdenerwowanie. Czarny T-shirt i bieliznę miałem już na sobie, więc szybko dodałem do nich swoje czarne bojówki i Belleville w tym samym kolorze. Zaraz po tym wybiegłem z domu, szybko go zamknąłem i wysłałem wilka na przeszukiwanie jednej części lasu, gdy ja tymczasem przeszukiwałem drugą. Serce biło mi jak szalone. W głowie miałem już różne scenariusze, jak upadek ze skały, atak dzikiego zwierzęcia lub Anioła i uprowadzenie przez...Dantego. Po przebiegnięciu lasu zatrzymałem się i zacisnąłem dłonie w pięści. Wściekłość buzowała we mnie. Obiecałem sobie w myślach, że zabiję tego, kto skrzywdzi Siwka. Ze wszelkim okrucieństwem. ... Sam nie wiem, skąd we mnie takie uczucie. Pewnie to chęć obrony kumpla.
Udałem się do miejsca zajmowanego przez Rudego. Pusto. Gdzie on jest? Byłem coraz bardziej zdenerwowany. Nie zamierzałem marnować czasu na bieganie po ruinach, więc pobiegłem do Eleny, by zapytać, czy nie wie, gdzie on jest.
Zapukałem nerwowo do drzwi. Otworzyła mi Eli.
-Hej. Nie wiesz, gdzie Dante?- zapytałem od razu. Rudzielec, słysząc swoje imię, podszedł do drzwi. Pchany coraz bliskim wybuchem wściekłości chwyciłem go za kołnierz.
-Gdzie jest Carreou?- warknąłem. Na próżno próbowałem się opanować.
-O co ci chodzi?- Dante wyglądał na zdziwionego.
-Słyszałeś.- odparłem.
Eli odciągnęła mnie od chłopaka. Muszę jej znaleźć strój Superwoman.
-Jace, co się stało? - zapytała spokojnie.
-Carreou zniknął. Nie ma go u mnie, ani w lesie.- wysapałem.
Dziewczyna wzięła mnie za rękę, by dodać mi otuchy. Zauważyłem na jej palcach plasterki, a na dłoni Dante bandaż.
-Co wam się stało?- spytałem zaniepokojony. Może i Dante działa mi ostatnio na nerwy, ale nadal jest członkiem naszej paczki.
-Zbiłam kubek i się skaleczyłam. Dante miał wypadek z lustrem. Na szczęście Ana przyszła i nam pomogła.- odparła. Kolejna Superwoman. Jak zwykle na zmianę ratują sytuację.
-Może Carrefou jest właśnie z Aną?- zasugerował rudzielec. Wspomnieniami cofnąłem się do rozmowy z brunetką. Test. Ale dlaczego tak mu się spieszyło?
-..Dante..-
-Hmm..?-
-Masz łeb.- powiedziałem już spokojniejszy i uściskałem ich dwójkę.
-Widzimy się w bazie!- krzyknąłem, odbiegając. Wróciłem na skraj lasu i zagwizdałem. Po chwili był przy mnie zmęczony Tenebris. Wziąłem go na ręce i udałem się z nim do bazy.
Postawiłem (albo raczej położyłem) kupę futra przy wejściu i wszedłem zdyszany do środka budynku.
Gdy tylko zobaczyłem Siwka, poczułem ulgę. Podszedłem do niego i uściskałem go. Zarówno w ramach kary, jak i żeby uspokoić swoje skołotane serce.
-Nie rób tego więcej.- wysapałem.

<Carrefou lub ktoś?>

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X