środa, 28 marca 2018

Od Carreou do Jace'a i Any

Ściągnąłem wściekle brwi. Kto mu pozwala na takie spoufalanie się?! Na pewno nie ja! Ten chłopak jest tak samo denerwujący jak dziewczyna. Chociaż... Nie. On działa mi na nerwy jeszcze bardziej. Ciekawe. Czy poziom irytowania innych zależy od uwarunkowań genetycznych? Charakteru? Płci?
Ah, nieważne co, ważne, że jest jedną z tych istot, co sprawiają, że mam ochotę wymordować całą ludzką rasę.
Miałem nawet taki plan.
I wszedłby on w życie, gdyby nie fakt, że moje ręce nie chciały się ruszyć, aby odrzucić Jace'a, aby go udusić bądź rozerwać na małe kawałeczki.
Przywołać miecze, przebyć na wylot, rozpruć brzuch.
Ale nie mogłem. Po prostu, nie mogłem!
Jakby całe moje ciało postanowiło się zbuntować.
Dlatego jedyne, co robiłem, to przewracałem oczami i wzdychałem ostentacyjnie. To jednak nie sprawiło, aby chłopak mnie puścił. Mógłbym się założyć, że zrobił to specjalnie. Mała wredota ruska.
- Możesz już mnie zostawić? - spytałem prewencyjnie, choć i tak znałem odpowiedź.
Ciemne włosy zakryły mi całe pole widzenia, lecz przez ramiona nastolatka, nie mogłem ich odgarnąć swoimi włosami. Usłyszałem w tle ni to śmiech, ni to chichot Any. Tak, na pewno bawi się przednie!
- To za karę. - Odparł chłopak, wzruszając barkami. Czułem jego oddech na policzku. Taki ciepły. Delikatny. Identyczny jak z samego rana. Poczułem, że zaczynam się rumienić wbrew sobie.
- O, Carr się wstyyydzi! - oznajmił donośnie brunet, prostując się. Wykorzystałem okazję, aby poderwać się z krzesła. Miski ze śmierdzącą, niezdrową zupą zatrzęsły się niebezpiecznie. Dłonie dziewczyny szybko je zabezpieczyły.
- Uważaj, co? - wysyczała przez zęby, swoje spojrzenie kierując kolejno na mnie i Jace'a. Chłopak splótł dłonie za plecami, stanął na palcach, zagwizdał cicho i zaczął udawać, że nas nie słucha. Mimo, że oboje widzieliśmy z dowodzącą jego ukradkowe zerknięcia. Głównie na mą osobę. Co za idiota. Głąb. Głupek. Jace. Tak, jego imię to najgorsza obelga, jaką od teraz mogę użyć w stosunku do człowieka. Cudownie.
Skierowałem swoje kroki w stronę okna. Brunetka przechyliła nieznacznie głowę na bok.
- Nie jesz? -
- Nie jestem głodny. - odparłem, co było zgodne z prawdą. W dodatku, to "jedzenie" nie wyglądało zachęcająco. - Niech Jace coś zje. Na pewno jest głodny po pajacowaniu.-

< Jace? Ana?>

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X