czwartek, 15 marca 2018

Od Jace'a cd. Historii Carreou

Gdy tylko Eli wyprowadziła rudzielca, zacząłem się uspokajać. Drań nie wie, z kim zadarł.
-Już w porządku, Ana. Dzięki za opiekę. - jęknąłem, patrząc na głównodowodzącą. Pierwszy raz straciłem nad sobą kontrolę. Dziwne. Chyba ten tyłeczek Carreou porządnie zawrócił mi w głowie.
Dziewczyna puściła mnie dopiero po chwili.
-Sorki, Ana. I Carreou.- powiedziałem, drapiąc się przy tym za głową. Było mi głupio. Ale Rudy serio przegiął. Pogadamy sobie kiedy indziej na osobności. Nie puszczę mu płazem obmacywania Carreou z dwóch powodów - po pierwsze, zaklepałem go pierwszy, a po drugie, jest moim nowym ziomkiem i z tego względu nie życzę sobie takich cyrków.
Długo rozmawialiśmy o sprawach naszej grupy przy ziołowej herbacie. Fajnie było zająć myśli czymś innym niż kłótnią z Dante. Po poruszeniu bardziej poważnych spraw, zaczęliśmy luźną rozmowę. Żartowaliśmy, śmialiśmy się. Szkoda, że tak nie może być zawsze. Żadnej gównoburzy, żadnych problemów, żadnych nieporozumień. Oparłem się zamyślony. Z mojego wewnętrznego monologu wyrwał mnie głos Any. Uniosłem na nią wzrok z uśmiechem.
-Przyda ci się w trakcie poszukiwań. - mruknęła, oddając mi broń.
-Dzięki.- odparłem, po czym obróciłem pistolet w dłoni i wyjąłem z magazynku połowę naboi, które następnie przekazałem dziewczynie.
-Uważajcie na siebie.- powiedziałem, patrząc brunetce w oczy. Była dla mnie jak siostra. Albo raczej matka. Eli to moja siostrzyczka.
Gdy Ana już wyszła, posprzątałem po kolacji. Po szybkim prysznicu, zwolniłem łazienkę zdenerwowanemu siwkowi. Pękałem ze śmiechu, gdy słyszałem jak mamrocze pod nosem, zdenerwowany bliskim spotkaniem z Dante. Polubiłem go.
Wziąłem trochę gałęzi o średniej grubości i zacząłem ostrzyć ich końce. Musiałem się przygotować na wypadek, gdybym stracił wszystkie naboje na wycieczce. Lepsza taka broń, niż nic. Mimo to i tak czułem się, jakbym się cofnął do ery kamienia łupanego. Albo i gorzej, bo nawet kamienia nie miałem.
-Co robisz?- usłyszałem z końca pokoju. Spojrzałem na Carreou i uśmiechnąłem się do niego.
- Bieda w kraju, to trzeba sobie jakoś radzić.- odpowiedziałem. Białowłosy usiadł obok i obejrzał jeden ze skończonych drewnianych oszczepów.
-Co sądzisz?- zapytałem, mimo że wiedziałem, iż taka broń jest żałosna.
-Ujdzie. Ważne, by było skuteczne. - odparł Carreou.
-..Dzięki.- uniosłem kącik ust i wróciłem do pracy. Białowłosy po chwili poszedł spać.
Gdy skończyłem swoją pracę, wyrzuciłem wiórki, a naostrzone patyki związałem ze sobą i postawiłem przy przygotowanym do podróży plecaku. Przechodząc obok krzesła, na którym zostawiłem swoje ubranie, zauważyłem błysk w jednej z kieszeni moich spodni. Wyjąłem z niej nic innego, jak pierścienie Carreou. Jak mogłem o nich zapomnieć?
Od razu wszedłem do sypialni. Białowłosy już smacznie spał. Bezszelestnie zbliżyłem się do niego i położyłem dwa małe przedmioty na stoliku nocnym. Następnie spojrzałem na twarz Carreou. Wyglądał niezwykle uroczo. Pogładziłem włosy tego małego słodziaka, życząc mu szeptem miłych snów, po czym opuściłem pomieszczenie.
Położyłem się na sofie i okryłem starym kocem. Nie pozwolę skrzywdzić ani Any, ani Eli, ani Carreou. Co do Dante to nie jestem pewien. Mam mieszane uczucia, jeśli o niego chodzi. Ale może kiedyś się dogadamy. Oby, bo narazie jest na mojej czarnej liście.

<Carreu? Słodziaku? :3 >

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X